wtorek, 15 marca 2011

11) Idzie zima


11) Idzie zima

Szybko przemijające dni znaczone szarugą, deszczem, przymrozkami; spadające z drzew ostatnie liście; wcześnie zachodzące słońce, szarość łąk i pól, zwiastują nadejście zimy, czasu licznych uciążliwości dla ludzi, zwierząt i ptaków. Zwykle o tej porze z troską pytamy jaka ona będzie, wróżymy z całorocznej obserwacji zjawisk nam towarzyszących z nadzieją, że tegoroczna zima będzie dla nas łaskawa. Jedno wiemy z pewnością, że w naszym rodzinnym życiu będziemy zmuszeni bronić się przed skutkami zimowej aury. Efekty walki z mrozem, śniegiem, ślizgawicą, w dużej mierze zależeć będą od nas samych, jednak znacznie więcej obowiązków ciążyć będzie na służbach publicznych gminy, powiatu, województwa. Jak do tych obowiązków są przygotowane pokaże najbliższa przyszłość. Jednak z doświadczeń lat ubiegłych wiemy, że najwięcej skarg i pretensji kierowanych jest na utrzymanie przejezdności dróg zapewniających funkcjonowanie komunikacji publicznej, zapobiegającej wypadkom i kolizjom na drogach. Dramaturgię tych zdarzeń przeżywamy codziennie widokiem rozbitych samochodów, interwencjami pogotowia ratunkowego i straży pożarnej. Jakże często ślady tych kolizji i wypadków znaczone są krzyżami i tragediami rodzinnymi.
Skutki zimy najbardziej dotykają ludzi bezdomnych, niepełnosprawnych, żyjących w samotności, w szponach nędzy i biedy. Oczekują oni opieki i pomocy, bez której skazani są na cierpienie. Znamy ich z imienia i nazwiska, znają ich szczególnie pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej. Wiele zależy od nich, od ich operatywności, troski, obowiązkowości, od odruchów serdeczności i ludzkiego współczucia. Ciężko i biednie będzie też rodzinom dotkniętym skutkami alkoholizmu, narkomanii, ludziom, którzy z winy strukturalnego bezrobocia wiodą życie w nędzy i rozpaczy, wyciągają z upokorzeniem rękę o pomoc do najbliższej rodziny, sąsiadów, znajomych i obcych. Problem ten łagodzi działanie gminnej służby pomocowej, jednak pomoc ta nie rozwiązuje problemu bezrobocia, które jest praprzyczyną wszystkich odcieni biedy. Szczególnie boleśnie brak pracy odczuwa młode pokolenie, które z braku środków do życia, żyje dzięki wsparciu rodziców i dziadków. Bolesny to fakt, który pogłębia świadomość, że wielu tych ludzi ukończyło studia i szkoły różnego typu, w nadziei, że będą mogli spokojnie założyć własną rodzinę i w niej budować własne szczęście i radość.
Wyjazdy poza granice naszego państwa są złem koniecznym i jakże często upokarzającym ich godności ludzkiej. Dobrze, że spotykamy się z odruchami życzliwości, solidaryzmu, wolontaryzmu społecznego. Lecz ta serdeczna pomoc jest doraźna i nie zmieni trudnej, a nieraz tragicznej sytuacji rodzin, w których najbardziej cierpią dzieci. Potrzebna jest pomoc również z naszej strony, zwłaszcza sponsorów i instytucji mogących pomóc w przetrwaniu zimy. Cóż bowiem może być piękniejszego od niesienia pomocy innemu, potrzebującemu człowiekowi.
Okres zimy to także ciężki czas dla zwierząt i ptaków. One także oczekują naszej pomocy. Stąd potrzeba zadbania, aby psy i koty - nasi najlepsi przyjaciele - odczuwali nasza troskę. Niestety prawda jest brutalna i widzimy ja w opłotkach zagród i na ulicach, gdzie samotne, zziębnięte zwierzęta wałęsają się w poszukiwaniu jedzenia. Dowodzi to, że właściciel psa zapomniał o swoich obowiązkach wobec stworzenia, które z jego winy cierpi. A przecież jest możliwość, aby ulokować pieska na okres zimy w schronisku - tym bardziej, że gmina ma podpisaną umowę w tej sprawie - tylko trzeba z niej skorzystać. Należy mieć nadzieje, że problem ten znajdzie pozytywne rozwiązanie. Na naszą pomoc, zwłaszcza ze strony kół łowieckich, oczekują również leśne i polne zwierzęta. To dobrze, że spotykamy w lesie i na polach paśniki. Oby nie były one tylko elementem dekoracyjnym.
Okres zimy to nie tylko uciążliwości i udręka. To także wizualne piękno, rozrywka na świeżym powietrzu, spacer, sanki, łyżwy, narty, to uciecha dla maluchów w lepieniu bałwanów. Zima to karnawał i kuligi, to Mikołaj, to opłatek i kolędy, to śmiechy dzieci przy choince. Oby tej zimy wszystkie te śnieżne wspaniałości były obecne w naszych rodzinach, aby stały się udziałem zwłaszcza dzieci smutnych, a mających prawo do radości.
Zima; czas opiewany przez poetów; groźna i piękna, towarzyszka ludzkiego życia. Ona również podlega czasowi przemijania. Po niej nastąpi królestwo zieleni i kwiatów.






Nasza zima zła


poniedziałek, 14 marca 2011

10) Pamiętna rocznica


10) Pamiętna rocznica

Nowy 1945 rok, szósty rok niemieckiej okupacji, mieszkańcy wsi i miast witali uwikłani w różne trudne okoliczności życia bez fajerwerków, szampana, zabaw i radosnych uniesień. Dominowała bieda i walka o przetrwanie oraz nadzieja na rychłe odzyskanie wolności. Tragiczne skutki wojny odczuwała prawie każda rodzina. Jak każdy nowy rok przywoływał pamięć o zabitych i pomordowanych o najbliższych, których zawierucha wojenna wypędziła z rodzinnych domów do obozów jenieckich, do oddziałów partyzanckich, przymusowej pracy na terenie III Rzeszy niemieckiej, do obozów koncentracyjnych, do oddziałów wojska polskiego na Zachodzie. Bieg wojennych zdarzeń spowodował, że wolność miała przyjść ze wschodu, a nie od strony zachodniej, jak przez lata oczekiwano.
Za sprawą podziemnej prasy ludność wiedziała o tym, że wojska radzieckie już od szeregu miesięcy znajdują się nad Wisłą. W tamten mroźny styczeń 1945 roku nic nie wskazywało na rozpoczęcie ofensywy przez armie radzieckie. Terminu jej rozpoczęcia spodziewano się dopiero na wiosnę.
Tymczasem 12 stycznia, na całej szerokości frontu wschodniego, ruszyła ogromna siła bojowa wojsk lądowych i powietrznych. Kolumny czołgów i aut, groźne „katiusze", artyleria, dobrze uzbrojeni żołnierze w błyskawicznym natarciu wypierały wojska niemieckie ku granicom siedliska faszyzmu. Niedawni butni i pewni siebie faszyści uciekali w panice, opuszczając kolejne miasta i wsie. Niespodziewanie szybko, bo już 16 stycznia, wyzwolona została Częstochowa, a główne siły wojsk radzieckich kierowały się drogą w stronę Blachowni, Herbów, Lublińca. Do naszych wiosek kolumny czołgów, samochodów, wozów konnych nadciągały od strony Częstochowy, Olsztyna, Poraja w godzinach porannych 17 stycznia 1945 roku.
Zaskoczenie było kompletne, zarówno dla mieszkańców, a szczególnie dla wojsk niemieckich, które na odcinku od Korwinowa przez Wrzosowę, Brzeziny, Kuźnicę aż do Blachowni, zamierzały stawić opór wojskom radzieckim w gęsto umocnionych stanowiskach artylerii, zaporach przeciwczołgowych i rowach strzeleckich. Budowali je przymusowo przez całe lato i jesień 1944 roku okoliczni mieszkańcy.
Cały ten misternie opracowany plan obronny zawalił się i runął nagle pod zdecydowanym naporem wojsk radzieckich. Aż strach pomyśleć, co by się stało z naszymi domami, jeżeli doszłoby do ciężkich walk na tym odcinku frontu. Sam fakt pojawienia się wojsk radzieckich w opłotkach naszych wiosek, po ponad pięciu latach prześladowań i terroru, ludność przyjęła z ulgą, jednak bez nadmiernego entuzjazmu. Wielu starszych ludzi pamiętało przecież carską niewolę a także napaść wojsk sowieckich na Polskę w 1939 r., wojnę bolszewicką 1920 r. Wyrażano jednak powszechną radość z ocalenia życia i zadowolenie, że nie trzeba było, jak we wrześniu 1939 r. - opuszczać własnych domostw.
W atmosferę ogólnego odprężenia, zadowolenia oraz ciekawości nowych przybyszów wczesnym popołudniem 17 stycznia 1945 r. wdarł się nagle basowy huk niemieckich samolotów lecących od strony zachodu. Na odpoczywające kolumny wojska w Poczesnej, Zawodziu, Osinach, Wrzosowej spadały ze świstem bomby, a świetlane pociski karabinów maszynowych siały śmierć i panikę. W ten sposób Niemcy pragnęli zademonstrować swoją, ciągle jeszcze przecież dużą siłę. Nalot samolotów z czarnymi krzyżami trwał zaledwie kilkanaście minut lecz jego skutki były tragiczne. Zabitych i rannych zostało kilkudziesięciu żołnierzy radzieckich. Były też niestety ofiary wśród ludności cywilnej. Pod gruzami własnego domu zaginęła cała rodzina Rakowskich, bomba niemiecka zraniła Czesława Rozpądka i zabiła jego 3-letnią córeczkę. Rannych zostało też kilku mieszkańców Osin. Zniszczone zostało wiele dachów na domach, wyleciały szyby z okien. Jedna z bomb eksplodowała nieopodal kapliczki w Poczesnej. Do dziś pozostał po niej ślad w postaci wyrwy w cegle. We Wrzosowej od serii karabinu maszynowego spłonął dom mieszkalny, przy którym zabity został żołnierz radziecki. Nauczeni przykrym doświadczeniem ludzie gromadzili się w piwnicach murowanych domów.
Zabitych żołnierzy pochowano w prowizorycznych mogiłach, a cywilów na parafialnym cmentarzu.
Choć miniony czas coraz bardziej zaciera pamięć o wojnie, to tamten zimowy dzień 17 stycznia 1945 r. będzie dla nas mieszkańców gminy radosną, ą jednocześnie bolesną pamiątką, a także źródłem refleksji nad tym, czym była dla nas wojna zrodzona z hitlerowskiej nienawiści do innych narodów.

9) Łatwo niszczyć, trudniej naprawiać


9) Łatwo niszczyć, trudniej naprawiać

W hierarchii potrzeb w życiu człowieka jedno z czołowych miejsc zajmuje gospodarka żywnościowa w różnych jej formach. Bez niej nie byłoby możliwe żadne działania w sferze nauki, kultury, rozwoju cywilizacji i postępu techniki, umożliwiających istnienie rodzaju ludzkiego oraz świata przyrody.
Ta oczywistość nie zawsze i nie wszędzie dociera do świadomości decydentów a także do wielu z nas. Współczesny świat dostarcza nam liczne tego dowody. Za sprawą mylnych decyzji, brutalnej ingerencji człowieka w otaczającą nas przyrodę, coraz wyraźniej uwidaczniają się zagrożenia dla życia w mieście i na wsi. W ferworze codziennych obowiązków, w pokonywaniu małych i dużych problemów gubimy potrzebę szacunku do środowiska, które nas otacza, które mozolnie budujemy, a jednocześnie bezmyślnie niszczymy.
Takim negatywnym przykładem w środowisku naszego życia, widocznym gołym okiem, jest rolnictwo. Od szeregu już lat karłowacieje, kurczy się i zanika, budząc żal i niepokój w starszym pokoleniu, a bezradność i zwątpienie w młodej generacji. Jedni i drudzy stali się mimowolnymi ofiarami strategów gospodarczych, konkurencji rynkowych i zdobyczy nowoczesności. Różni ich jednak podejmowanie sensu pracy na roli oraz emocjonalny stosunek do ziemi. Dla starszego pokolenia najważniejsza była ilość posiadanych hektarów ziemi, co nobilitowało go wśród sąsiadów, było przedmiotem dumy, a czasem i zazdrości. Dziś zmęczone oczy naszych ojców i dziadków z boleścią w sercu patrzą na odłogujące pola, nikomu niepotrzebne łąki, niegdyś kwitnące różnobarwnym dywanem kwiatów, a dziś zarastające zielskiem i sitowiem. Z pejzażu ich życia zniknęły kopki pachnącego siana, mendle zbóż, skubiące trawę stada krów. Widok żniwiarzy, pastuszych ognisk w czas wykopek, kuźnie i wodne młyny, furmanki na wiejskich drogach. Nowoczesny czas wyrugował z ich życia, a również młodego pokolenia, obrzędy Zielonych Świąt, świętojańskie wianki i kupalne ogniska, dożynkowe święto plonów.
Natomiast młode pokolenie porzuciło chęć pracy we własnym gospodarstwie rolnym ze względów ekonomicznych, bo trudno dziś utrzymać siebie i rodzinę z kilkunastohektarowego gospodarstwa słabej jakościowo gleby. Młode pokolenie pamięta też ciężką pracę na roli swoich rodziców, którzy przez dziesięciolecia uprawiali ziemię, a jednocześnie pracowali w kopalniach i fabrykach, tworząc nową warstwę społeczną tzw. chłoporobotników. Pamiętają też, że zarobione przez nich pieniądze lokowano w gospodarstwo rolne, aby utrzymać kontakt z ziemią i żyć mirażami o tym, że „ziemia powinna rodzić". Taki stosunek do ziemi nie miał i dziś również nie ma racjonalnego sensu, o czym młodzież doskonale wie. To nie lenistwo, czy też pogarda do ziemi kieruje młodzież do szukania swej życiowej szansy poza rolnictwem.
Ten wymuszony przez współczesny czas konflikt pokoleniowy pogłębia się i trwać będzie dotąd, dopóki cała problematyka rolnictwa nie zostanie potraktowana, jako ważny element w funkcjonowaniu państwa, województwa, gminy.
Pycha i nadmierna pewność przewagi nauki nad przyrodą zwichnęły system ekonomiczny rolnictwa, a także ekologiczny, czego smutnym efektem jest zanik wielu gatunków roślin, ptactwa, zwierzyny, płazów i owadów.
W tym momencie rodzi się niepokojąca refleksja o tym, że człowiek sam siebie wplata w niszczący świat jego egzystencji.
Pozostaje więc pytanie: gdzie kończy się granica tego niepokojącego procesu? Czy troska starszego pokolenia o przyszłość rolnictwa, to tylko sentyment do jego lat młodości, czy też uzasadnione i racjonalne poczucie zagrożenia dla przyszłych pokoleń.
Te i inne pytania niestety nie znajdują aktualnie jednoznacznej i optymistycznej odpowiedzi.
Jedno jest oczywiste, że należy uszanować tęsknotę starszego pokolenia za straconym bezpowrotnie widokiem WSI z jego lat młodości. Widoków wiejskich chat, tętniących życiem, pól, łąk i lasów. Bo choć ich życie było trudne, pracowite i siermiężne, było jednak dla nich radośniejsze niż dziś. Decydowała o tym bezgraniczna miłość do ziemi.
Bo tak jak słońce jest żywicielem całej ziemi, to właśnie ziemia jest żywicielką wszystkich istot na niej żyjących, a więc i nas samych.

8) Psi problem


8) Psi problem

Najbardziej popularnym zwierzęciem domowym jest niewątpliwie pies. Towarzyszy człowiekowi w różnych sytuacjach życia rodzinnego, społecznego, gospodarczego. Pełni ważną rolę domowego stróża, niesie ratunek w ludzkich nieszczęściach, wspomaga policję w tropieniu przestępców, przemytu narkotyków, spełnia ważną rolę jako siła pociągowa w warunkach wiecznej zmarzliny, jest przedmiotem zachwytu w czasie polowań, na konkursach piękności, cieszy i bawi dzieci i dorosłych, wnosi do ogniska domowego uśmiech, zabawę dumę i radość, poczucie bezpieczeństwa.
Pies jest bohaterem książek i opowiadań, zdarzeń śmiesznych i tragicznych, aktorem w licznych filmach.
Powszechnie uznawany jest jako najlepszy przyjaciel człowieka. Czy jednak ta wierność wobec nas ludzi jest odwzajemniona, czy potrafimy i umiemy zachować wobec psa należytą dbałość o jego wychowanie, zdrowie, dobre warunki życia w zagrodzie i mieszkaniu, w obcowaniu z nim w różnych okolicznościach? Różnie z tym bywa. Nasze życie środowiskowe dostarcza nam bardzo wiele przykładów ludzkiej znieczulicy, agresji niedbałości o psa, którego z własnej woli związaliśmy z naszym domowym życiem. Jakże często to my ludzie skazujemy naszego czworonoga na cierpienie, głód, zimno, poniewierkę. Kopniak, rzucony kamień, kij, to odruchy naszego brutalizmu, chamstwa, świadectwo braku kultury i wrażliwości.
A wszystko tak pięknie się zaczyna. Najpierw ulegamy prośbie dziecka, lub naszej własnej woli, często modzie i przynosimy do domu małego szczeniaka. Kiedy dorasta, jest skory do zabawy, do pieszczot, pięknie aportuje, chodzi na dwóch łapach, przyjmujemy to jako element mądrości i naszego w niej udziału. Jednak kiedy wydorośleje nie mamy już dla niego czasu i serca. Nasz wierny pies, pupilek staje się nagle zawadą, ciężarem, niepotrzebnym balastem. Codzienne spacery zastąpił łańcuch przy budzie, uchylona celowo furtka, zachęcająca do opuszczenia zagrody. A potem rozbiegane oczy psa szukają wśród ludzi swego pana. Przepędzany z miejsca na miejsce szuka schronienia przed zimnem, poszukuje pokarmu, liczy na przyjazny gest obcych ludzi. To ustawiczne błądzenie, poszukiwanie ratunku, kończy się jakże często śmiercią głodową, czy też pod kołami samochodu.
A co robi niedawny właściciel psa, którego tak brutalnie potraktował ? Ano, znowu przynosi do domu małego szczeniaka, gotując mu ten sam los, co poprzedniemu. Ileż w tym dramaturgii i niestosowności ludzi złych, nieodpowiedzialnych, nie zdolnych dorównać instynktowi wierności i przyjacielstwa okazywanego przez psa.
Oczywiście ten smutny i nieco przedramatyzowany obraz stosunku człowieka do naszych czworonogów nie jest na szczęście powszechny. Bardzo wielu właścicieli psów zapewnia im godne miejsce w domu i zagrodzie, traktuje je jako ważną część życia rodzinnego, jak członka rodziny. I taki właśnie powinien być cel posiadania psa.
Skoro jednak mamy na co dzień do czynienia z plagą bezpańskich psów i przykrym widokiem ich śmierci na drogach, trzeba problem ten łagodzić w różny sposób. Przede wszystkim przez tworzenie społecznej dezaprobaty wobec osób, które nie przestrzegają obowiązków i powinności we właściwej opiece nad psami. Nie wolno nam dalej tkwić w bezradności i przekonaniu, że tak było zawsze, że pies jest tylko psem i niczym więcej.
Świadomość potrzeby rozwiązania tego psiego problemu towarzyszyła i jest również dziś obecna we władzach administracyjnych i samorządowych. Niestety wszystkie podejmowane dotychczas działania, kończyły się niepowodzeniem. Nie powiodła się akcja wyposażenia psów w metalowe numerki - identyfikatory, które w razie konieczności miały wskazać kto jest właścicielem wałęsającego się psa. Nie pomagają też apele, prośby, nakazy kierowane do właścicieli psów o konieczność i obowiązek właściwej opieki nad nimi. Nie pomagają też ostrzeżenia w sytuacjach pogryzień dzieci i starszych, lekceważy się konieczność szczepień ochronnych. A problem z każdym rokiem narasta i staje się dokuczliwy społecznie.
Jest jednak nadzieja, że problem bezpańskich psów będzie rozwiązany. Rady Gminy podjęły decyzję o kierowaniu wałęsających się psów do schroniska w Tarnowskich Górach. Stosowna umowa z kierownictwem tego schroniska będzie w najbliższym czasie podpisana i na naszym terenie pojawią się kompetentni pracownicy, którzy będą wyłapywać zapomniane psy. Oczywiście będzie nas to sporo kosztowało, jednak takie rozwiązanie będzie z korzyścią dla naszych środowisk życia, jak też dla samych czworonogów.
Jednak samo schronisko nie przyczyni się do wzrostu powinności i obowiązku posiadaczy psów w ich wychowaniu i opiece. Potrzebna jest długookresowa akcja w uświadomieniu roli i znaczenia naszego obcowania z tak przecież miłymi zwierzętami.
Wie o tym gospodarz – a tacy są przecież w większości – zapewniając psu dobre warunki życia w różnych porach roku, dba o okresowe szczepienie, troszczy się o zapewnienie zdrowia w sytuacjach choroby, czy też okaleczenia, zapewnia dobrą karmę i warunki higieny.
Jeśli nie jesteśmy zdolni spełnić tych elementarnych warunków, zaniechajmy nabycia psa. W tym psim problemie pamiętajmy o najważniejszym, że pies – jak człowiek – odczuwa ból fizyczny, cierpi kiedy jest odtrącony, cieszy się z każdego gestu naszej życzliwości, aprobaty, pochwały. Ma prawo do pieszczot i radości. Skoro powszechnie uznajemy, że pies jest naszym najwierniejszym przyjacielem, bądźmy dla niego również przyjacielem.
 
 
Pies – najwierniejszy przyjaciel człowieka

7) Pamięć, która łączy


7) Pamięć, która łączy

Każdy kolejny kwiecień to czas pamięci o naszych polskich losach w II wojnie światowej. Funkcjonuje w życiu narodu jako miesiąc zadumy i refleksji odnoszących się do naszej walki o narodową wolność i godność.
My, Polacy, mamy szczególny tytuł moralny, aby pamiętać o żołnierzach uczestniczących w setkach bitew we wrześniu 1939 r., pod Narwikiem, w obronie Francji, pod niebem Anglii, w libijskich piaskach Tobruku. Pod Lenino i Monte Casino, na morzach i oceanach, w powstaniu warszawskim, na szlaku bojowym I i II Armii Wojska Polskiego, na zwycięskim szlaku bojowym dywizji pancernej gen. Maczka. Wszędzie tam, jakże szczodrze lała się polska krew.
Przywołujemy naszej pamięci ofiary niemieckich obozów koncentracyjnych, miejsca sowieckich zbrodni pod Katyniem, Kozielskiem i Ostaszkowem, pod Miednoje. Wracamy pamięcią do ofiar masowych egzekucji, zbiorowej martyrologii, do cierpień dzieci, matek, ojców i młodzieży wywiezionych do miejsc pracy przymusowej.
Przez nasze polskie ziemie dwukrotnie przewaliły się obce wojska, siejąc śmierć i zniszczenia. Nic też dziwnego, że właśnie na naszej ziemi jest najwięcej w Europie miejsc, które kryją prochy tych, którzy są świadectwem, czym jest wojna zrodzona z ludzkiej nienawiści.
Jest ich wiele tysięcy. Wszyscy oni mieli rozum i serce, wszystkich na świat wydała matka i prowadziła za rękę uśmiechnięta, w nadziei, że do końca spełnią swą człowieczą powinność. Wszystkich żywicielką była ich ziemia rodzinna, którą ukochali miłością bez granic. Wszyscy pragnęli żyć, realizować w spokoju własne marzenia, zamiary i plany. Z woli najeźdźców zginęli śmiercią nagłą lub na raty w różnym czasie, miejscu i okolicznościach. Choć nasz powiat nie znalazł się w strefie frontowych bojów, mamy i my miejsca narodowej pamięci w Poczesnej, Starczy i Kamienicy Polskiej. Naszym rodakom zły wojenny los wyznaczył różne miejsca wiecznego spoczynku. Tutaj u nas i tam gdzieś, hen daleko, gdzie biegły i biegną myśli i wspomnienia o ojcu, matce, bracie, znajomym, sąsiedzie. Jest ich aż 77-miu.
Bohaterską śmiercią zginęło 16 żołnierzy polskiego września 1939 r. w partyzanckich akcjach bojowych poległo 10 żołnierzy Armii Krajowej. 11 mieszkańców to ofiary egzekucji. W obozach koncentracyjnych zamordowanych zostało 23 mieszkańców gminy, a 5 kryje zbrodnicza ziemia Katynia. Tę smutną i tragiczną listę ofiar hitlerowskich zbrodniarzy zamyka 14 mieszkańców zabitych w różnych okolicznościach. Ofiarami wojny jest duża grupa naszych rodaków, którzy przeżyli okropności wojny, lecz wyczerpani fizycznie przedwcześnie znaleźli się na naszych cmentarzach. Naszą patriotyczną i głęboko ludzką powinnością jest ocalenie od zapomnienia ich nazwisk i imion oraz miejscowości, które były ich miejscem urodzenia i zamieszkania.
Jest to tym bardziej zasadne w sytuacji, kiedy tak szybko i nieubłaganie ucieka czas i kurczą się uczestnicy i świadkowie minionej wojny. Niech pozostanie na trwałe ich ślad dla potomnych, którzy - jak my dziś - w przyszłości pochylą się nad historią pocześniańskiej ziemi, pisaną nie tylko dorobkiem cywilizacyjnym, lecz także pamięcią o tragicznych i bohaterskich dziejach jej mieszkańców.
Polegli żołnierze wojny obronnej 1939 roku:
1.Jan Błachucki - Brzeziny Kolonia
2.Ludwik Dorczyński - Nierada
3.Bronisław Łagodziński - Słowik
4.Henryk Dzianak - Zawodzie
5.Stanisław Minkina - Zawodzie
6.Zygmunt Królak - Zawodzie
7.Zygmunt Gorgól - Kol. Poczesna
8.Ludwik Kramarzyk - Kol. Poczesna
9.Jan Grzyb – Bargły
10.Franciszek Jabłoński – Bargły
11.Kazimierz Wywiał – Bargły
12.Piotr Bujak - Wrzosowa
13.Wacław Oleszczak - Wrzosowa
14.Jan Ślęzak - Wrzosowa
15.Karol Ujma - Wrzosowa
16.Euzebiusz Wawrzyńczak - Wrzosowa.
Polegli żołnierze AK:
1.Jakub Wawrzak - Brzeziny Kolonia
2.Kazimierz Krzyczman - Kol. Poczesna
3.Bronisław Kisiel - Słowik
4.Edward Czyż - Poczesna
5.Józef Drożdż - Poczesna
6.Stefan Rakowski - Poczesna
7.Mieczysław Szkurłat - Poczesna
8.Tadeusz Puchała - Wrzosowa
9.Bronisław Ślęzak - Wrzosowa
10.Józef Woźniak - Wrzosowa.
Rozstrzelani z różnych przyczyn:
1.Władysław Jabłoński - Kol. Poczesna,
2.Józef Rogacz - Bargły
3.Stanisława Kasprzyk - Nierada
4.Władysław Kijak - Nierada
5.Józef Ujma - Wrzosowa - Nierada
6.Kazimierz Cuglewski - Nierada
7.Antoni Jędryka - Nierada
8.Antoni Kolanek - Nierada
9.Jan Kolanek - Nierada
10.Jan Kołodziejczyk  - Nierada
11.Antoni Zych - Nierada.
Zamordowani w obozach koncentracyjnych:
1.Karol Bereziński – Wrzosowa
2.Bronisław Figzał – Wrzosowa
3.Józef Kijak – Wrzosowa
4.Józef Marchewka – Wrzosowa
5.Kazimierz Ociepa – Wrzosowa
6.Marian Sikora – Wrzosowa
7.Stanisław Ślęzak – Wrzosowa
8.Włodzimierz Tomczyński – Wrzosowa,
9.Franciszek Blukacz - Nowa Wieś
10.Franciszek Dróżdż - Nowa Wieś
11.Wojciech Dzięcioł - Nowa Wieś
12.Jan Kocjel - Nowa Wieś
13.Roman Magnuski - Nowa Wieś
14.Józef Madejczyk - Nowa Wieś
15.Franciszek Ociepa - Nowa Wieś
16.Józef Rosiński - Nowa Wieś
17.Adam Ociepa - Słowik
18.Stanisław Golanowski - Nierada
19.Jan Nierobiś - Nierada
20.Antoni Sitek - Nierada,
21.Józef Grochowina - Bargły
22.Jan Rogacz - Bargły
23.Wacław Strąk - Bargły
24.Maria Jasińska - Brzeziny Nowe
25.Jan Jasiński - Brzeziny Nowe
26.Jan Pierzyński - Huta Stara A
27.Józef Ociepa - Zaniwie
28.Natalia Ociepa - Zaniwie
Zamordowani z różnych przyczyn:
1.Rufin Brzozowski - Kol. Poczesna
2.Maria Minkina - Poczesna
3.Józef Rakowski - Poczesna
4.Władysław Rakowski - Poczesna
5.Irena Rakowska - Poczesna
6.Mieczysław Grzybek -Wrzosowa
7.Antoni Stolarczyk -Wrzosowa
8.Franciszka Zwolska -Wrzosowa
Zamordowani w Katyniu:
1.Piotra Skwara - Poczesna
2.Florian Zaganiacz - Wrzosowa
3.Jan Wrzesiński - Korwinów.    
Oddając hołd ofiarom wojny zapamiętajmy na zawsze, że po to zginęli oni, abyśmy my mogli żyć.


 Obelisk ku czci 23 mieszkańców Wrzosowej, poległych i pomordowanych w latach 1939 - 1945




Miejsce egzekucji 9 mieszkańców Kamienicy Polskiej, rozstrzelanych 7 września 1939 roku
 

6) SOS dla zdrowia


6) SOS dla zdrowia

Każdy z nas, na każdym etapie życia, chciałby być młody, piękny, bogaty; i... zdrowy. Pragnienie to tylko w niewielkim stopniu materializuje się, bowiem nie sposób korzystać z niego w pełnym wymiarze. Szczególnie powikłane są nasze losy w sferze zdrowia fizycznego.
Właśnie w sytuacjach choroby szukamy jej przyczyn, sprawców i winowajców, niechętnie przy tym wskazując na siebie samych. A prawda jest oczywista, którą potwierdzają lekarze wszystkich specjalizacji, że ponad 80% schorzeń jest następstwem naszej niedbałości o stan własnego zdrowia. Jest w tym absolutny paradoks, że najcenniejszy skarb w naszym życiu jest najbardziej lekceważony i bagatelizowany.
W powszechnym obiegu jest wiele przyczyn niszczących nasze zdrowie, które idą z nami przez całe życie, a głównym winowajcą jesteśmy właśnie my sami. Nikotyna, alkohol, narkotyki, brud otoczenia, brak higieny osobistej, złe odżywianie, pośpiech, zła jakościowo żywność, skażona ziemia, zanieczyszczone powietrze i woda, hałas, wadliwe korzystanie z chemikaliów. Zgubnym dla zdrowia jest niewątpliwie poczucie strachu, stresy, napięcia nerwowe.
To my ludzie boleśnie się kaleczymy i krzywdzimy, powodując wypadki w pracy, które są następstwem nieprzestrzegania przepisów obsługi maszyn i urządzeń, kierowania środkami komunikacyjnymi. Okres zimy naraża nas na złamania kończyn, stłuczenia, przeziębienia, szczególnie u dzieci i młodzieży, jakże często licho odzianych, a latem na brawurę jazdy na rowerach, korzystanie z dzikich kąpielisk, źle zorganizowanych zabaw i rozrywek.
Inną grupę schorzeń stanowią tzw. choroby cywilizacyjne, tj. zawały serca, paraliże, wylewy krwi do mózgu, nowotwory, nerwice, choroby psychiczne, bo choć cywilizacja przyniosła wszechstronny postęp w wielu dziedzinach życia człowieka, to niestety przysporzyła sporo negatywnych skutków.
Przykładem na to jest coraz więcej dzieci przychodzących na świat z wadami genetycznymi, dotkniętych różnymi dolegliwościami, nie pozwalającymi im normalnie żyć w dzieciństwie i latach dorosłości. Te przypadki chorób są często następstwem chorób dziedziczonych rodzinnie.
Z dużą troską patrzymy na nasze dzieci i młodzież tak bardzo dziś podatną na choroby słuchu, wzroku, kręgosłupa, płaskostopia; dotkniętych małą wydolnością i sprawnością fizyczną.
Mimo zdobyczy cywilizacyjnych ludzi niepełnosprawnych ciągle przybywa i jest ich w naszym kraju ponad 3 miliony. Ta smutna statystyka potwierdza w całej rozciągłości fakt, że bardzo wielu, spośród osób dotkniętych kalectwem, to ofiary własnej nierozwagi, brawury jazdy samochodem, lekceważącego stosunku do własnego zdrowia.
W tych bardzo skrótowych rozważaniach na temat naszego zdrowia trzeba koniecznie wspomnieć też o przyczynach je mszczących, które są wytworem naszego stosunku do innego człowieka. Jakże dzisiaj jesteśmy głęboko upośledzeni chamstwem, jak bardzo zżera nas choroba nienawiści, zabija agresja i arogancja, jak bardzo zniewalają i upodlają kłótnie, ranią słowa pełne brudu. Jak bardzo opętani jesteśmy manią pychy i nieomylności. Jak bardzo dotknięci jesteśmy jadem przemocy, rujnującej nasze zdrowie, nasze rodzinne i narodowe wartości i ludzką godność.
Jakże piękniejsze i bogatsze w treści i formie, a nade wszystko zdrowe, byłoby nasze życie, gdybyśmy zechcieli choć trochę i przez chwilę zastanowić się nad naszym losem i postarali się zadbać o własne zdrowie, to fizyczne i to duchowe, moralne.
Postarajmy się więc udowodnić, że nie jesteśmy skazani na totalne niszczenie własnych osobowości, boć przecież jesteśmy z tego samego rodzaju ludzkiego, jesteśmy sobie potrzebni nawzajem w pielęgnowaniu szacunku dla własnego i cudzego zdrowia. Bo ono i tylko ono pozwoli nam na lepsze życie w rodzinach i zbiorowości środowiskowych więc w wyznawaniu najważniejszej z prawd, że przyszliśmy na świat, aby czynić dobro, a nie zło.
Czy jednak z tej prawdy skorzystamy?

5) Podszyci strachem


5) Podszyci strachem

Żyjemy w totalnym strachu. Wyziera on z licznych zakamarków naszego codziennego życia, jest obecny w domu, w pracy, na ulicy, w szpitalu, w szkole. Wciska się swoją zabójczością do oczu, uszu, umysłu, rujnuje nasz spokój i poczucie wiary w lepszą przyszłość.
Boimy się awantur w rodzinie, sąsiedztwie, spotkań z ludźmi konfliktowymi; nieżyczliwymi, boimy się samotności, niepokoi nas ciemność nocy, przeraża dźwięk syren alarmowych. Odczuwamy lęk przed oczekującą nas operacją, klasówką, egzaminem maturalnym, daleką podróżą. Niepokoimy się późnym powrotem dziecka ze szkoły, lękamy się biedy, nędzy, niedostatków, spowodowanych bezrobociem. Boimy się kradzieży samochodu, włamania do mieszkania, zwolnienia z pracy, eksmisji na bruk. Przeraża nas burza z piorunami, widok pożaru, skutków klęsk żywiołowych, terroru i agresji, widok głodujących ludzi.
Ta wyliczanka przyczyn naszego strachu nie zamyka wielu jeszcze innych powodów do życia w różnych stanach lęku, strachu, niepokoju. Jest wśród nich coraz bardziej dokuczliwe zjawisko nagannych zachowań młodzieży z marginesu społecznego określanych mianem chuligaństwa. Znane od lat sieje postrach, zagrożenia dla spokojnego życia środowiskowego, niszczy dobra społeczne, kaleczy fizycznie i moralnie, brudzi mowę ojczystą
Niemal każdego dnia doświadczamy obecności grup chuligańskich w melinach, na ulicy, w miejscach publicznych, w autobusie i pociągu, na dyskotekach.
Efektem ich działań agresywnych są połamane ławki, zniszczone znaki drogowe, oszpecone elewacje domów i przystanki autobusowe, potłuczone butelki, wybite szyby okienne, wyłudzone groźbami pieniądze, chamskie zachowania wobec nauczycieli i ludzi starszych. Szczególnie groźne są zjawiska terroryzowania młodzieży szkolnej, zmuszając ją do różnych form okupu za spokój, do picia alkoholu, palenia papierosów, sięgania po narkotyki. Każdy odruch sprzeciwu kończy się pięścią lub kopniakiem. Chuligańskie gangi sieją postrach na stadionach, w miejscach imprez rozrywkowych, dopuszczają się gwałtów i kradzieży, czynów bandyckich zagrażających życiu ludzi.
Środki masowego przekazu, rodzice, pedagodzy, policja, biją na alarm.
Ten alarm niestety trafia w pustkę, kwitowany jest powiedzeniem: należy, trzeba, przydałoby się a najczęściej wzruszeniem ramion, na tłumaczeniu, że zjawisko chuligaństwa nie dotyczy mojej rodziny, szkoły, sołectwa. Właśnie to samouspokojenie jest niepokojące. A tymczasem proza życia mówi coś innego, pokazuje prawdę, że w każdym środowisku istnieją grupy młodych ludzi wykolejonych moralnie, dalekich od miana aniołów.
W tej tragedii najsmutniejsze jest to, że jesteśmy obojętni na otaczające nas zło, że daliśmy sobie wmówić i narzucić wolę grup chuligańskich, przez tolerowanie ich wyczynów.
Poczucie strachu jest nieodłącznym stanem emocjonalnym towarzyszącym człowiekowi w ciągu całego życia. Strach idzie z nami w dzieciństwie, w dorosłym życiu, w latach srebrnego i złotego wieku.
Jak wiele innych, nabytych i wrodzonych cech, strach kształtuje naszą osobowość, wpływa na podejmowane decyzje, na zachowania, reakcje w różnych okolicznościach życia. Na to, czy ktoś jest bojaźliwy, lub odważny ogromny wpływ ma otoczenie, a więc rodzinny dom, szkoła, rodzaj wykonywanej pracy, pozytywny lub negatywny stosunek do swych obowiązków, do najbliższych, wykształcenie, nadmierna wyobraźnia o zagrożeniach, wrażliwość na odbiór ukazywanych czy opisywanych, zaistniałych tragicznych zdarzeń.
Z naturalnych powodów nocna ciemność potęguje w nas poczucie lęku, bojaźni, niebezpieczeństwa, zwłaszcza w okolicznościach, kiedy jesteśmy sami. Ta sama ulica, której znamy każdy zaułek, w ciemnościach budzi niepokój, a w świetle dnia wyzwala poczucie pewności i spokoju. Ten sam las, taki piękny i kojący w świetle dnia, nocą staje się tajemniczy, wyzwala niepewność, nadmierną wrażliwość na bliskie i dalekie cienie i odgłosy. Płacz dziecka pochodzi z obawy, że obcy wyrządzi mu krzywdę, a widok matki i wyciągnięte ręce przynoszą ulgę, wyzwalają uśmiech. Tragiczna śmierć kogoś nam bliskiego pozostawia w nas trwały ślad w świadomości, że zdarzenie to może spotkać również i nas.
Strach przed prześladowcą, bandytą, przed pijanym ojcem, agresywnym łobuzem, paniczny strach przed śmiercią w czasie wojny, groźbą głodu, pozostawiają rysę w psychice człowieka, zwłaszcza młodego. Poczucie strachu czyni ogromne spustoszenia w umysłach młodzieży. Obwarowana jest ona licznymi zakazami i nakazami, boi się iść do szkoły, bo będzie klasówka, bo ocena z niej będzie przyczyną uszczypliwości kolegów, awantury w domu. Lęk i stresy to najczęstsze przyczyny złych postępów w nauce.
Różne stany lęków mają niestety swoje negatywne źródło w brutalizacji życia publicznego, tak szczodrze pokazywanego w telewizji. W pogoni za sensacjami, sytuacjami pełnymi krwi, grozy, gwałtu, śmierci, gubi się najważniejszą funkcję środków masowego przekazu, a mianowicie jej służebną rolę w pozytywnym kształtowaniu postaw człowieka w zbiorowym życiu środowiskowym i narodowym.
Ile dziś trosk i lęków wyzwala świadomość utraty pracy, niemożność jej otrzymania, zagrożenia nędzą egzystencji w młodych rodzinach, które bez wsparcia rodziców czy dziadków, nie miałyby możliwości materialnego bytowania.
Populacja współcześnie żyjących ludzi coraz bardziej narażona jest na utratę zdrowia fizycznego i psychicznego, a to oznacza konieczność pobytu w szpitalu, poddanie się nieraz poważnej operacji. W efekcie tego wzrasta poczucie lęku, strachu, zatroskania.
W młodości lękamy się o to, czy uda nam się zrealizować nasze zamiary i plany, a w okresie starości żyjemy troską o to, czy w ciężkiej, obłożnej chorobie otoczeni zostaniemy opieką ze strony dzieci czy wnuków.
Dla ludzi zatroskanych losami ojczyzny sporą dawkę stresów przysparzają kłótnie i swary na szczytach władzy państwowej i lokalnej, afery gospodarcze i obyczajowe, liczne patologie społeczne, na czele z alkoholizmem.
Ten z natury rzeczy szkodliwy stan emocji tworzą sami ludzie poprzez czynienie zła drugiemu człowiekowi, własną pychą, chęcią dominacji nad słabszymi.
A przecież ludzkie życie jest jednakowo ważne w odniesieniu do bogacza, jak i biedaka.
Powyższe rozważania pokazują skalę zagrożeń związanych ze zjawiskami strachu. Świadczy o tym fakt, że 6 milionów Polek i Polaków w różnym wieku potrzebuje pomocy psychologicznej i psychiatrycznej.
Bądźmy więc świadomi tego, że życie człowieka trwa zbyt krótko, aby je niszczyć własnymi ułomnościami i złymi postawami innych ludzi. Pamiętajmy też i o tym, że wolą człowieka powinno być, aby nie tylko iść przez życie, lecz przeżyć je godnie.

4) Życie skażone chamstwem


4) Życie skażone chamstwem

W naszym polskim słownictwie często funkcjonuje powiedzenie: „ty chamie!" Używane jest w różnych stanach emocji, zaistniałych konfliktów w życiu publicznym i rodzinnym, a odnosi się do człowieka, który zachowuje się nagannie wobec otoczenia, który afirmuje swoją urojoną wyższość nad środowiskiem, w którym żyje.
Z przeprowadzanych badań wynika, że 90% Polaków razi wulgaryzm. Na miano chama zasługuje osobnik zachowujący się opryskliwie wobec klienta, petenta, traktujący podwładnych jak przedmiot. Z kulturą na bakier jest też ktoś przepychający się bezpardonowo w zatłoczonym autobusie bez użycia słowa „przepraszam", a także zachowujący się krzykliwie, aby zwrócić na siebie uwagę otoczenia. Z politowaniem i dezaprobatą odnosimy się do kogoś, kto rozmawia żując gumę, popisuje się w miejscu publicznym głośną rozmową przez telefon komórkowy.
Z inna formą chamstwa spotykamy się, kiedy wchodzący do urzędu państwowego, apteki, lekarza, nie mówi „dzień dobry", czy też nie zdejmuje nakrycia głowy w pomieszczeniu, gdzie jest godło państwowe.
Cham nie mówi przepraszam, proszę, dziękuję, nie ustępuje miejsca starszemu człowiekowi. Cham jest siewcą zła, niszczy dobre obyczaje, gardzi obowiązującym prawem i porządkiem publicznym. Jak bardzo boli i rani nasze zmysły stek wyzwisk młodzieńca wobec swoich rówieśników, szczególnie wobec ludzi starszych.
Cham się nie uśmiecha, jest ponurakiem, żyje z przysłowiowymi końskimi klapkami na oczach, widząc świat wedle własnych, ciemnych zasad, dalekich od kultury bycia i życia, szacunku dla innych. Ileż nieszczęść z konieczności interwencji policji dotyka rodziny żyjącej pod wpływem chama, brutala, katującego rodzinę z byle jakiego powodu...
Nasze polskie chamstwo jest plagą społeczną, rujnuje życie rodzinne, sąsiedzkie, środowiskowe.
Różne są rodzaje chamstwa. Jest chamstwo słowne, sytuacyjne, obyczajowe, polityczne i najbardziej rozpowszechnione tzw. „pyskówki". Jest chamstwo miejskie i wiejskie. Jest chamstwo salonowe, wyrafinowane, napuszone cwaniactwem,  także gangsterskie i bandyckie.
Człowiek nie rodzi się chamem. Staje się nim w zależności od środowiska, w którym się wychowuje i wyrasta na dorosłego człowieka.
Najpierw jest niewinnym, małym chamiątkiem, tolerowanym przez rodziców, potem przeradza się w chameczka, patrzącego z góry na swoją grupę rówieśniczą a następnie w chamidło i chama, zepsutego i zdegenerowanego do cna.
To chamstwo trzeba zwalczać różnymi sposobami. Najskuteczniejszym sposobem jest zawstydzanie i ośmieszanie zachowań chama. Innym sposobem może być nietolerowanie chamstwa w pracy, w szkole, w rodzinie, w życiu publicznym, w organizacjach społecznych. Cham musi odczuć boleśnie, ze nie ma przyzwolenia społecznego na jego poczynania, musi też bać się stróżów porządku publicznego. Najważniejszym miejscem walki z chamstwem jest rodzina. To ona powinna mieć największy wpływ na zachowanie dziecka, na jego pozytywną edukację, tworzącą tamę dla nawyków chamstwa, bo przecież to rodzice są pierwszymi nauczycielami w wychowaniu dziecka na dobrych - lub złych - wzorach.
Te „pouczenia", brzmiące nieco moralistycznie, wcale nie muszą trafiać w próżnię, jeśli będzie zbiorowa chęć eliminowania chamstwa z naszego życia.
W atmosferze ukazywania licznych patologii w naszym kraju modne jest dziś powiedzenie: „chory kraj". A przecież ten „chory kraj" jest naszą Ojczyzną, naszym wspólnym domem, naszą najwyższą wartością. Zechciejmy więc uczynić dla Niej coś dobrego, mądrego, pożytecznego. Inspiracją do tego niech będzie obchodzone właśnie uroczyście nasze narodowe Święto Niepodległości, za którego ideały oddało swoje życie miliony Polek i Polaków.
Jeśli już nie wszyscy możemy być bogaci w sensie materialnym, to przynajmniej żyjmy w zdrowej atmosferze zachowań człowieka wobec drugiego człowieka, bez sięgania do arsenału słów i postaw niszczących nasze prawo do godnego i spokojnego życia. Nie czyńmy z piękna naszej mowy ojczystej śmietnika skażonego chamstwem, tak boleśnie kaleczącego nasz  narodowy wizerunek.

3) Chleb nasz powszedni


3) Chleb nasz powszedni

Skończyło się upalne lato, nastał czas złotej polskiej jesieni, wyznaczający kolejny cykl pracy owocującej chlebem. Rzucone w ziemię ziarno następnej jesieni głosić będzie pochwałę dla trudu rolnika podczas uroczystości dożynkowych, a zwłaszcza w codziennym spożywaniu chleba, niezbędnego dla życia człowieka.
Żadne słowo w ludzkim języku nie znaczy tyle, co chleb. Jego obecność na stole znaczy życie, a niedostatek lub brak zagładę dla istnienia rodzaju ludzkiego.
O znaczeniu chleba dla człowieka od jego dzieciństwa do starości przypominają nam uroczystości świeckie i kościelne określane mianem Święta Plonów. Przypomina doroczny światowy dzień walki z głodem.
Symbolika chleba funkcjonuje wśród nas również w okolicznościach ślubnych, kiedy to nowożeńcy wchodzą w świat doli i niedoli z solą i chlebem, a także w obrzędach Świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocnych. Dorodny bochen chleba jest obecny wśród żniwiarzy, w dzień i w nocy na półkach sklepowych, towarzyszy przy powitaniu dostojników państwowych, w chwilach radości, ale też refleksji i zadumy. Chleb jest całowany przez gospodarza dożynek, który podkreśla symbolikę słów o sprawiedliwym jego dzieleniu. A że słowa te często rozmijają się z rzeczywistością, to już inna sprawa. Chleb jest obecny w pieśniach i poezji, w modlitwach i obrzędach ludowych. To właśnie do chleba odwołują się, jakże dzisiaj często, bezrobotni i bezdomni.
Starsze pokolenie właśnie najczęściej odwołuje się do chleba i z pietyzmem i pokorą odnosi się do jego znaczenia i rangi w codziennym życiu.
Ten szacunek dla chleba ma niewątpliwie swoje źródło we własnych przeżyciach okresu międzywojennego czy też lat okupacji hitlerowskiej. Babciny czy matczyny wypiek chleba był wielkim rodzinnym świętem, bo oznaczał po prostu względną sytość, ratunek przed głodem.
Dla tego starszego pokolenia pozostał w pamięci też inny obraz polskich wsi i miasteczek, kiedy to żebractwo chleba było codziennością, z całymi negatywnymi skutkami jego rozmiarów i bolesnych cierpień. Całe grupy głodnych ludzi przed nadejściem zimy, zbierały kromki chleba, by je zasuszyć i w najtrudniejszym czasie spożytkować przy sporządzaniu gorącej strawy tzw. „wodzianki". W wyznaczonych miejscach funkcjonowały punkty wydawania zupy, gdzie ludzie stawali w długiej kolejce, by zaspokoić głód. W tamtym odległym już czasie wśród ludzi funkcjonowała anegdota - a może i prawda - o tym, że jeśli ktoś ukradł w sklepie bochen chleba i natychmiast go przełamał i spożywał, nie był karany, bo głód go do tego zmusił. Pokolenie wojny i okupacji z własnych przeżyć i zbiorowego życia ludzi uwięzionych w obozach niesie przez całe swoje życie widoki tysięcy wyciągniętych rąk po kawałek chleba. Piszący ten tekst również doświadczył okropności głodu, nędzy i upodlenia.
Te przykre wspomnienia to nie bajki, lecz przestroga o konieczności szacunku dla chleba.
Znamy też z naszej narodowej historii wędrówkę naszych praojców i dziadów za chlebem, którego zabrakło w zniewolonej ojczyźnie. Wielu z nich istotnie znalazło ten chleb, lecz zapłaciło cenę utraty gniazd rodzinnych, mowy ojczystej, możliwości pogrzebania w polskiej a nie obcej ziemi.
Właśnie w tamtym czasie zrodziło się jakże przykre i przygnębiające określenie „gdzie chleb, tam ojczyzna". A przecież powinno być odwrotnie, gdzie jest moja ojczyzna, jest chleba pod dostatkiem. Każdy z nas mógłby tę tezę wzbogacić własnym doświadczeniem. Jakże przecież często brakuje chleba w licznych rodzinach skazanych na upokarzające poczucie krzywdy braku chleba. Bo jeżeli 30% młodzieży nie dojada, to jest nad czym ubolewać i nie mówić pustych słów, lecz krzyczeć: tak dalej być nie może. Ten krzyk musimy usłyszeć wszyscy, a zwłaszcza decydenci.
W tym krzyku jest zarówno rozpacz bezrobotnych, jak też ludzi obłożnie chorych, samotnych, poniewieranych często przez własne dzieci i wnuki.
Zbliża się zima. Pamiętajmy więc o tym wstydliwym problemie, który jest wśród nas, funkcjonuje w całej swej dramatyczności. Pomóżmy tym, co często nie z własnej winy znaleźli się w szponach licznych niedostatków, dla których chleb jest przedmiotem pragnień.
W tych rozważaniach o roli chleba w życiu człowieka pamiętajmy ciągle o tym cudownym ziarenku rzuconym w ziemię, z którego rodzi się chleb, a więc możliwość życia człowieka. Pamiętajmy, że kiedyś znak krzyża na chlebie znaczył życie.
Dlatego z ogromnym szacunkiem i serdecznymi słowami podzięki odnieśmy się do tych już nielicznych rolników którzy z miłości i przywiązania do ziemi dają nam chleb, abyśmy mogli żyć i sławić naszą rodzinną ziemię „chlebem i pieśnią, wierszami i marzeniem, pracą tygodni, każdym życia tchnieniem..."
 


Uroczystość kościelna dożynek we Wrzosowej, w środku Ksiądz Kanonik Piotr Łysakowski z symbolicznym bochnem chleba




Święto rolników – dożynki gminne
 

2) Zło dobrem zwyciężaj


2) Zło dobrem zwyciężaj

Lektura codziennej prasy, miliony słów wymawianych w radio z szybkością karabinu maszynowego, byle jak, byle prędzej, byle szybciej zaszokować, zbulwersować, przyłożyć temu lub owemu, telewizyjne wiadomości i publicystyka, pełne obrazów grozy, nasycone Rejtanami i klaunami, ludzikami nawiedzonymi nieomylnością, chodzące wyrocznie delfickie, mędrcy od siedmiu boleści, złotouści cynicy i głosiciele jedynej prawdy, tworzą trudny do zniesienia obraz naszej dzisiejszej rzeczywistości narodowej i lokalnej.
Wszyscy i wszystkich permanentnie zwalczają, niszczą fizycznie i moralnie, pouczają że trzeba tak, a nie inaczej, że musimy, że wypada, że należy, że jedyna racja jest po mojej stronie, że wszyscy są do niczego i w dodatku lenie i głupcy. A ja... No właśnie, co ja jako jednostka, co my, jako zbiorowość ludzka?
Każdy ciemny obraz zasłania dostęp do światła, które przecież za przyczyną słońca istnieje, jest z nami w codziennym życiu, nadaje temu życiu sens i impulsy do radości, uśmiechu, życzliwości. Czy jednak korzystamy z tych życiodajnych darów natury?
Z zapamiętaniem i zaciętością tworzymy dzisiejszą rzeczywistość wedle narzucanej nam mody, własnych przywar, manier naśladowczych, zgubnych powiązań ze światem zła, prowadzących do zabijania tego, co chcielibyśmy naprawdę uczynić, zrealizować dla siebie i innych ludzi. Wszechobecna choroba bezsilności, ucieczka w prywatę, obojętność na otaczający nas marazm, są największym wrogiem zdrowego myślenia i efektywnego działania na rzecz poprawy naszego życia w rodzinach, w ojczyźnie tak bardzo dziś targanej kłótniami, nienawiścią bandytyzmem, korupcją bezrobociem, bezprawiem. Lawina zła spowodowała, że jesteśmy boleśnie podzieleni społecznie, niezdolni myśleć kategoriami państwa, miasta, gminy, pozbawieni chęci pracy dla dobra wspólnego.
Jak bardzo bolą i drażnią liczne postawy ludzkiego zdziczenia. Bo jakże inaczej można nazwać narastającą plagę wandalizmu widocznego wszędzie. Czy nie jest dzikim człowiek niszczący wagony kolejowe, dworce, przystanki PKS, MPK, człowiek malujący sprayem wszystko, co znajduje się w zasięgu jego wzroku i dzikiego instynktu. Czy na lepsze słowo zasługuje wataha rozwydrzonych wyrostków niszczących, jak szarańcza znaki drogowe, ławeczki, parkany, urządzenia sportowe i miejsca wypoczynku. Czy na miano człowieka zasługuje bandzior, który z zimną krwią morduje samotną staruszkę, własnego ojca, kolegę, sąsiada. Czyż nie dzikim jest osobnik, który w białych rękawiczkach, w wyrafinowany sposób okrada dobra państwowe i społeczne, albo pijak awanturnik katujący żonę i własne dzieci. Czy na miano ludzi zasługują rodzice porzucający dzieci, bo stanowią dla nich zawadę w ponurym świecie zła.
Dzikim, a w dodatku wielkim obłudnikiem jest ktoś, co tak pięknie kiwa się na mównicy perorując o uczciwości, a sam mający na sumieniu czarną listę różnych przekrętów. Te różne barwy i odcienie zachowań niegodnych miana człowieka są wśród nas, zniewalają nasze prawo do spokojnego i godnego życia. Niestety, jakże często pozostają bezkarne. Właśnie świadomość naszej bezsiły jest najtrudniejsza do zniesienia. Zachęca do pomnażania plagi przestępczości i innych patologii społecznych. Dzisiejszy cywilizowany świat przygnieciony jest ciężarem zła, a tworząc coraz doskonalsze zdobycze techniki nie potrafi zapewnić człowiekowi życiowych potrzeb, nie potrafi zapewnić człowiekowi prawa do spokoju i pokoju. Bo oto na naszych oczach ciągną niebem czarne chmury wojny. My Polacy znamy i wiemy czym jest wojna zrodzona z ludzkiej nienawiści, bo jej skutki odczuwamy do dziś. To dobrze, że pielęgnujemy naszą pamięć o ofiarach wojny, o latach walki, krwi i cierpienia oddajemy hołd i cześć tym, którzy oddali swoje życie po to, abyśmy my mogli żyć, że ocalamy od zapomnienia nasze polskie wojenne losy, że pamiętamy o poległych i żyjących jeszcze naszych rodakach, którym wojna wyznaczyła najcięższą próbę życia.
Może właśnie w zbiorowej refleksji nad przekleństwem wojny, a także w zieleni wiosny odnajdziemy siłę i choćby cząstkę własnej woli do walki z wszelkimi przejawami zła. Niech w tym naszym działaniu towarzyszy nam jakże trafne i piękne powiedzenie: „Zło dobrem zwyciężaj".

1) Szanujmy wspomnienia


1) Szanujmy wspomnienia

Człowiek na swej drodze życia nieustannie gromadzi wspomnienia i niesie je w sercu i umyśle latami dzieciństwa, młodości i wieku dorosłego. Tworzy je sam, czerpie z otoczenia w którym żyje, z różnych okoliczności, których twórcą jest inny człowiek, dobry lub zły los i przeznaczenie. Przedmiotem wspomnień są nie tylko ludzie lecz także otaczająca nas przyroda, dobra materialne i cywilizacyjne, życie rodzinne i środowiskowe, praca zawodowa i społeczna. Wszędzie tam zbieramy tysiące doznań emocjonalnych, które z upływem czasu przechodzą w sferę wspomnień ubogacających nasze życie, są niezbędne w rozstrzyganiu co jest dobre, a co złe. Na temat roli wspomnień napisano już bardzo wiele, zwłaszcza w literaturze wspomnieniowej. Spróbujmy więc skorzystać z tych wartości na kanwie własnych przeżyć, bo przecież są nam one przypisane do naszych życiorysów. W chwili urodzenia bierzemy, w wątłe jeszcze ręce, człowieczą gałązkę przeznaczenia. A potem niesiemy ją przez dnie, miesiące i lata, ubarwione, ale też oszpecone wspomnieniami. Oczywiście najchętniej wspominamy rzeczy i sprawy dobre, piękne, radosne, szczęśliwe. Jak bardzo wiele miłych i serdecznych wspomnień przywołują nam postacie rodzinnego gniazda, nauczycieli, kolegów i koleżanek z ławy szkolnej, z pracy zawodowej, z życia towarzyskiego. Jak bardzo wiele znaczy wyciągnięta dłoń pomocy, życzliwych sąsiadów, znajomych. Jak chętnie przywołujemy naszej pamięci pierwszy bal, zwłaszcza ten maturalny, czy na prywatce, dający początek dobrego koleżeństwa, przyjaźni, kończącej się w przyszłości małżeńskim "tak", kiedy to, niesioną dotąd gałązkę przeznaczenia mocniej trzymamy w ręce, kiedy to zaczynamy dopisywać do nowego życia dalsze wspomnienia.
Ileż jasnych wspomnień łączy się z udanym awansem zawodowym, z udanymi inwestycjami materialnymi i duchowymi; jak bardzo cieszą oznaki wrastania w rodzinne życie naszych dzieci, a potem wnuków.
Jednak nie wszystko w naszym życiu poukładało się tak, jakbyśmy tego chcieli. Bo oto z naszego rodzinnego życia odchodzi kochana osoba, bo oto w nasze życie weszła choroba, bo oto życie rodzinne skażone zostało alkoholem. W naszych wspomnieniach jakże często przeżywamy bolesne rozczarowania, bo oto obdarzony przez nas zaufaniem człowiek okazał się pusty intelektualnie, zdradliwy i nieszczery. Smutne wspomnienia niosą przez życie ludzie pozbawieni rodziców, którzy nie mieli własnego domu, którym życiowy wiatr przewracał jak domki z kart marzenia, zamiary, plany. Najwięcej gorzkich, smutnych i tragicznych wspomnień mają ludzie, którzy przezywali okrucieństwo wojny, okupione kalectwem, cierpieniem i udręką. Ich życiorysy pełne są bolesnych zdarzeń, a najważniejszym wspomnieniem jest dla nich dzień zakończenia wojny i odzyskania prawa do godnego życia.
W naszym gminnym i środowiskowym życiu jest sporo różnych okoliczności  zdarzeń i faktów, które stanowią nasze wspomnienia o różnym kolorycie, nakazują przywrócić naszej pamięci miniony czas mierzony sukcesami i kłopotami. Z nutą żalu uświadamiamy sobie, że nie zobaczymy już górników utrudzonych ciężką pracą, wracających do domu z lampami karbidowymi, nie zobaczymy ich w galowych mundurach w okolicznościach świąt państwowych i w "Barbórki". Nie ma już zbiorowych wyjazdów do miejsc niedzielnego  wypoczynku, do teatru, kina i operetki, do miejsc festynów. Nie usłyszymy dźwięku harmonii w romanowskim lesie, nad rzeką Kamieniczką. Zniknęły z naszego wiejskiego pejzażu rzędy mendli kopek siana, drewnianych domostw krytych słomą. Przeszedł do historii widok krów skubiących trawę na polnych miedzach i drogach.
Człowiek bezmyślnie wyrugował z naszego życia gniazda bocianów, polne ptactwo, zające. Nigdy więcej nie ujrzymy już grupy schylonych postaci kobiet przy wykopkach ziemniaków; koni przewalających skiby ziemi, ciągnących wytrwale wozy naładowane zbożem i innymi materiałami niezbędnymi dla życia ludzi. Współczesny czas spowodował, że życie człowieka stało się smutne i szare, bo gdzie dziś usłyszymy zbiorowy śpiew młodzieży o wieczornej porze, bo gdzie dziś spotkamy niedzielne kuligi, znaczone śmiechem, śpiewem i dzwonkami uwieszonymi na szyi koni.
Wszystko to odeszło z naszego życia, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia. I dobrze, że chociaż one pozostały w nas i wśród nas, bowiem są nie tylko źródłem naszej wiedzy o przeszłości powodem do zadumy, ale przecież i radości.           
Warto więc gromadzić wspomnienia z odległych lat i tych bliskich czasowo, zwłaszcza te dobre, miłe, piękne, bo gdy przyjdzie moment przełamania naszej gałązki przeznaczenia, będą one wianem dla tych co pozostają, aby tworzyć nowe wartości w ludzkiej sztafecie, ocalania od zapomnienia śladów naszego życia. A więc drodzy rodacy "szanujmy wspomnienia, szanujmy ich treść...”

Wstęp, Notka autobiograficzna


Wstęp

Współczesny świat, tworzony przez człowieka, pełen jest różnorakich konfliktów, zdarzeń tragicznych i śmiesznych. Żyjemy w permanentnej gonitwie za dobrami materialnymi, zapominając przy tym, że są jeszcze duchowe, kulturalne, wspomagające nas w ziemskiej wędrówce. Znosimy wiele uciążliwości, których twórcami jesteśmy my sami, ale także doznań radosnych, miłych, które są spełnieniem naszych pragnień i marzeń.
Środki masowego przekazu dostarczają nam codziennie tysiące wiadomości, które wzbogacają naszą wiedzę o świecie i życiu ludzkich zbiorowości. Idąc przez życie, zbieramy je dla siebie w skarbcu pamięci aby po latach sięgnąć po nie we wspomnieniach.
Korzystając z tej prawdy oraz z potrzeby serca sięgnąłem po nie, aby ocalić od zapomnienia duże i ulotne zdarzenia, mogące zainteresować życzliwych mi ludzi.
Podjąłem więc kolejną już próbę ukazania w ponad 50-ciu różnych tematycznie odcinkach człowiecze ułomności, przywary, gesty życzliwości służące drugiemu człowiekowi oraz wnioski z nich płynące. Każdy z odcinków porusza sprawy i problemy bliskie prozie życia nas wszystkich. Będę ogromnie rad jeśli cel ten uda mi się osiągnąć.
Ireneusz Cuglewski




Notka autobiograficzna

Urodziłem się 21 lipca 1925r.w Kamienicy Polskiej koło Częstochowy. Okrucieństwo wojny zabrało mi najpiękniejsze lata dzieciństwa i młodości, bowiem jestem ofiarą zbiorowej egzekucji dokonanej przez hitlerowców w dniu 7 września 1939r. w Kamienicy Polskiej. W latach 1939 - 1945  znosiłem wiele cierpień i faszystowskich prześladowań, jako przymusowy robotnik w III Rzeszy Niemieckiej. Przez ponad dwa lata przebywałem w obozie pracy Forsthaus Lag w Buer Erle koło Gelsenkirchen.
Po zakończeniu wojny wróciłem szczęśliwie do rodzinnego domu i leczyłem rany fizyczne i psychiczne. Całe dorosłe życie, poza pracą zawodową, poświęciłem działalności społecznej jako działacz kultury, przyjaciel szkoły, opiekun miejsc pamięci narodowej.
Jestem kombatantem i inwalidą wojennym, założycielem gminnej Izby Pamięci Narodowej w Kamienicy Polskiej, w której prowadzę spotkania z młodzieżą szkolną o tematyce wojennej.
Jestem autorem książki pt, "Z ciemności śmierci do blasku życia", której treścią są moje tragiczne przeżycia w czasie wojny a także książki pt. "Nieśli ludziom radość i zadumę" obrazującą moją pracę społeczną w amatorskim ruchu teatralnym w Kamienicy Polskiej, Nowej Wsi, Hucie Starej"B", a szczególnie we Wrzosowej.
Przez 20 lat byłem radnym Gminy Wrzosowa i Poczesna oraz Rady Województwa Częstochowskiego. Również ponad 20 lat jestem sekretarzem Okręgu Częstochowskiego Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych w Częstochowie, oraz członkiem Zarządu Oddziału Związku Inwalidów Wojennych w Częstochowie.
Jestem dumny ze swojej społecznej służby dla ludzi i wśród ludzi.
Ireneusz Cuglewski

Drobiazgi życia - Ireneusz Cuglewski



IRENEUSZ CUGLEWSKI











DROBIAZGI ŻYCIA




WSPOMNIENIA - REFLEKSJE
FAKTY - CIEKAWOSTKI

ULOTNE MYŚLI